środa, 12 lutego 2014

Funkcja przybocznego.

 Dreamers Play 



Jak najszybciej chciałem wydostać się z tego miejsca. Głupie techno wydobywało się z kilkunastu, zawieszonych pod sufitem głośników. Choć nienawidzę tego typu muzyki, moje biodra mimowolnie kołysały się z prawej, na lewą stronę, co musiało wyglądać całkiem komicznie, biorąc pod uwagę fakt, że stałem pod ścianą. Moim zadaniem na dzisiejszy wieczór nie było tańcowanie, a pełnienie funkcji ‘przybocznego’. Moja przyjaciółka już kilka godzin przed imprezą wyjaśniała mi zasady, na których opierała się ta robota, a ja wciąż nie wiedziałem, co właściwie mam robić. Teoretycznie, miałem wyszukiwać przystojnych facetów w klubie, w którym się znajdowaliśmy, a gdy już owego wypatrzę, powinienem podejść do niego i dyskretnie wybadać czy jest wolny oraz spytać, czy przypadkiem nie spodobała mu się pewna rudowłosa dziewczyna, wywijająca na parkiecie. Zgodziłem się na to, tylko dlatego, że wiedziałem jak zdesperowana i samotna jest moja przyjaciółka. Sam uważałem, że na potencjalnych chłopaków nie można polować, lub co więcej, kierować na nich szpiegów, ale nie potrafiłem się jej sprzeciwić.

Zuza, bo tak właśnie miała na imię moja przyjaciółka, znała mnie prawie od podstawówki, kiedy to prawie się pobiliśmy, kiedy przewodniczącym klasy zostałem ja, a nie ona. Dobrze pamiętam tą wściekłość, malującą się w zielonych oczach, gdy nasza wychowawczyni ogłosiła wyniki. Na dobrą sprawę, nigdy więcej nie widziałem jej aż tak wkurzonej. Pierwszego dnia gimnazjum, prawie wydrapaliśmy sobie oczy, gdy spotkaliśmy się na wyjeździe integracyjnym, wciąż żywiąc do siebie nieuzasadnioną nienawiść. Nie zdziwiłem się zbytnio na inauguracji szkoły licealnej, gdzie oczywiście również ją zobaczyłem. Okazało się, że trafiliśmy do tej samej klasy. Wtedy wreszcie stwierdziliśmy, że to chyba przeznaczenie pcha nas ku sobie, więc pora zakopać topór wojenny. Wyszło nam to oczywiście na dobre, bo szybko okazało się, że mamy wiele wspólnego. Zawsze stawaliśmy za sobą murem, chroniliśmy się i pomagaliśmy sobie w najróżniejszych sprawach. Od targania ciężkich toreb, przez rozterki sercowe, aż w końcu po moje wahania orientacyjne. Wtedy właśnie doceniłem ją najbardziej, gdy w drugiej klasie zorientowałem się, że nie podniecają mnie kobiety. Z początku myślałem, że jestem totalnie aseksualny, co przyprawiło mnie prawie o zawał. Jednak pewnego dnia, Zuza wpadła na ciekawy pomysł, który oczywiście z początku wcale nie przypadł mi do gustu. Zgrała zdjęcia facetów na swoją komórkę i pokazywała mi je po kolei, uważnie obserwując. Stało się. Po prawie pół roku zarzekania się na wszystko co możliwe, udowodniła mi, że jestem gejem.

Zauważyłem jak zmierza w moją stronę, przedzierając się przez tłum tańczących osób. Wciąż nie mogłem uwierzyć, że ma tak ogromny problem w znalezieniu chłopaka, bo gdybym był heretykiem, z pewnością by mi się podobała.  Rude włosy, które aktualnie były rozpuszczone, sięgały jej tuż za ramiona, a grzywka, kierująca się mimowolnie na prawą stronę, zakrywała częściowo jedno z pięknych, zielonych oczu. Umalowała je na beżowo, przez co sprawiała wrażenie, jakby wcale nie miała makijażu, a dodawało wiele uroku. Śmiałem się, gdy przed wyjściem próbowała zamaskować dużą ilością fluidu piegi, pokrywające licznie jej policzki. Oczywiście wszelkie starania spełzły na niczym, a świat dalej mógł podziwiać urocze, według mnie, kropeczki na jej twarzy.

-Znalazłeś coś ciekawego? – Oparła się o ścianę, wypijając trochę piwa z mojej szklanki.

-Jak na razie nic – odparłem, delikatnie wyjmując naczynie spomiędzy jej zgrabnych palców, zakończonych pomalowanymi na zielono paznokciami.

-Szlag by to. – Zrezygnowana, zaczęła desperacko rozglądać się po sali. Jej wzrok zatrzymał się w pewnym miejscu, a kąciki ust automatycznie zaczęły wędrować ku górze. Położyła dłoń na moim ramieniu, przyciągając do siebie, przez co mało nie wylałem resztki piwa. – A ten? – Wskazała na blondyna, tańczącego samotnie. Wyglądał całkiem żałośnie, aż zrobiło mi się go szkoda. Mógł się przypałętać do jakiejś grupki czy coś… Był jak biedny, samotny psiaczek w schronisku. Miał na sobie luźną, błękitną koszulę, której dwa ostatnie guziki były rozpięte, ukazując kawałek gładkiego torsu. Nogi zakrywał czarnymi rurkami, co wzbudziło kilka moich podejrzeń, jednak nie chciałem sprowadzać Zuzy tak szybko na ziemię, obserwując coraz to większe zafascynowanie w jej oczach.

-Jest brzydki – skłamałem. Wolałem wcisnąć jej ten kit, niż uświadamiać o tym, że mój tak zwany ‘gej radar’ szaleje, kiedy na niego patrzę. 

-Co Ty gadasz?! – Wlepiła we mnie wzrok.-  Schrupałabym go na raz – dodała, dużo cichszym tonem.

-A on by pewnie schrupał jakiegoś fiuta.

Odsunęła się lekko ode mnie, odwracając wzrok w stronę tego chłopaka. Nie mogłem jej dłużej okłamywać, bo wiedziałem, że tylko by ucierpiała. Patrzała na niego z widocznym zawodem, a wtedy ja, zrobiłem coś tak wspaniałomyślnego,  że sam bym się o to nie posądzał. Spostrzegłem, że tuż obok nas stoi całkiem przystojny, jak na mój gust, wysoki brunet, który bez większego celu wpatrywał się w tłum.

-Hej, przepraszam. – Pociągnąłem go za rękaw czerwonej koszulki. Odwrócił się w naszą stronę, a ja, widząc całkiem sympatyczną twarz i wspaniałe niebieskie oczy uśmiechnąłem się szeroko. – Mógłbyś tu chwilę postać z moją przyjaciółką? Muszę iść do łazienki, a nie chcę żeby ktoś się do niej przyczepił – powiedziałem spokojnie, nawet nie odwracając się w stronę Zuzy, bo wiedziałem ,że albo zgromiła by mnie wzrokiem, albo uderzyła falą radości i ekscytacji.

-Nie ma problemu – odparł chłopak, a ja szybko się ulotniłem. Wcale nie miałem potrzeby skorzystania z toalety, jednak nie chcąc ujawniać swojego mistycznego planu przed brunetem, tam właśnie się udałem. Doszedłem do wniosku, że chyba w końcu zrozumiałem, na czym polega rola ‘przybocznego’.

Nie liczyłem może, na jakieś pięciogwiazdkowe luksusy, ale spodziewałem się przynajmniej najniższych standardów łazienkowych. Łatwo zgadnąć, iż się zawiodłem. Brud zalegał nawet w tych miejscach, których bym o to nie posądzał. Sufit był czymś ubrudzony, a znajdował się całkiem wysoko! Jedyne, co w tym pomieszczeniu przypadło mi do gustu to fakt, że mimo znajdowania  się na tym samym poziomie co sala taneczna, nie było tu słychać tej otępiającej muzyki. Poza tą jedną rzeczą, wszystko tu wręcz odpychało. Chcąc uświadomić sobie całkowicie, że wszystko w tej toalecie niedługo zacznie się poruszać, podszedłem do umywalki, jednocześnie spoglądając w wiszące nad nią, oczywiście zabrudzone, lustro. Nieskromnie przyznałem, że wyglądam całkiem dobrze. Czarne włosy wciąż tkwiły tak, jak je ułożyłem przed wyjściem, czyli lekko natapirowane z przodu, zaciągnięte do tyłu, podczas gdy reszta zwisała swobodnie, nie zmącona żadną ilością lakieru. Koszulka nie została niczym zabrudzona, podobnie jak spodnie. Jeszcze raz zastanowiłem się nad tym, co mawiała Zuza,  że powinienem ubierać się bardziej kolorowo i radośnie. Ale czy czerń, nie mogła być odebrana w sposób pozytywny? Wyglądałem raczej przeciętnie, ale doceniałem fakt, że przez jednolity ubiór, z którym zlewały się włosy, moje odkryte ciało było jeszcze bardziej eksponowane. Co więcej, było całkiem blade, więc wspaniale  kontrastowało z czernią.

Z lekkim obrzydzeniem złapałem za kurki kranu, chcąc przemyć twarz,  na której pojawiły się już pewne oznaki zmęczenia. Gdy po kilku sekundach kręcenia, woda zaczęła lecieć, pożegnałem się ze zdrowym rozsądkiem, który wręcz krzyczał, bym nie zbliżał się do tej cieczy, i nabrałem ją w ręce. Moja buzia doznała miłego odświeżenia, a ja na jakiś czas odciąłem się od świata. Po chwili jednak wyprostowałem się i chwyciłem za papierowy ręcznik, z wciąż zamkniętymi oczami. Osuszyłem twarz, a zaraz po tym usłyszałem, jak do łazienki wchodzi ktoś jeszcze. Dobiegł mnie dźwięk muzyki, która doprowadzała mnie już prawie do wymiotów, który po chwili jednak ucichł, gdy drzwi pomieszczenia się zamknęły. Wyrzuciłem zużyty papier do śmietnika, w którym pełno było zużytych prezerwatyw i niedopałków papierosów, co lekko mnie zdziwiło, bo palenie było zabronione na terenie całego klubu. Odwróciłem się w stronę drzwi, gdyż zwykła ciekawość kazała mi sprawdzić kto wszedł do środka. Stanąłem na wprost blondyna, którego wcześniej obserwowaliśmy z Zuzą. Z racji, że było tu o wiele jaśniej, niż w sali tanecznej, mogłem dokładniej mu się przyjrzeć. Właściwie nie było w nim niczego nadzwyczajnego. Jego oczy były brązowe, co akurat było ciekawe, bo rzadko się to zdarza przy widocznie naturalnych blond włosach. Reszta twarzy prezentowała się dobrze, bez większych wad lub zalet. Patrzył na mnie z zaciekawieniem, a ja zastanawiałem się, czy też wykreował już sobie przydatny ‘gej radar’, oraz co to wyimaginowane urządzenie mówi mu o mnie. 

-Czemu nie tańczyłeś? – Spytał nagle, uświadamiając mi, że minęła dłuższa chwila od kiedy zaczęliśmy się sobie przyglądać.

-Obserwowałeś mnie? – Odpowiedziałem pytaniem, starając się wysilić na jedynie odrobinę zalotny ton. Bądź co bądź, chłopak był całkiem przystojny.

-Bo Ty, to wcale na mnie nie patrzyłeś – odparł, a sarkazm tej wypowiedzi aż raził po oczach. Widocznie funkcja 'przybocznego' Zuzy miała pomóc i mi. Wcale mi to nie przeszkadzało. 

-Ani przez chwilę. – Uśmiechnąłem się zadziornie, co szybko odwzajemnił.

Powoli zacząłem się cieszyć, że po tylu tygodniach celibatu wreszcie coś zaliczę. Widocznie on miał podobne postanowienia, bo bez zbędnych formalności podszedł bliżej i dokładnie przyjrzał się mojemu ciału. Postąpiłem podobnie, studiując dobrze zbudowane nogi, zgrabny  brzuch, na którym prawdopodobnie znajdowały się ładnie wykrojone mięśnie, zasłonięte teraz koszulą, silne ręce, które zdawały się być stworzone do tego, by kogoś obejmować.

-Może jednak zatańczysz? – Złapał mnie za dół koszulki i nieznacznie przyciągnął do siebie. Skinąłem głową, pozwalając na to, by wyprowadził nas z łazienki i wywlókł w odosobnione, lecz wciąż znajdujące się na parkiecie miejsce.

Szczerze, to zawsze zastanawiałem się, jak miały wyglądać ‘zalotny’ taniec dwóch facetów. Dziewczyny jakoś mogłem sobie wyobrazić, a sytuacja hetero była na porządku dziennym, dlatego z ciekawością obserwowałem blondyna, który najwidoczniej dobrze wiedział co robić. Wychodziło mu całkiem dobrze, zważając na fakt, iż coraz bardziej mnie nakręcał. Starałem się naśladować jego ruchy, próbując tańczyć choć w połowie tak seksownie jak on. Efekt był z pewnością całkowicie pokraczny i gdybym widział się z boku, to totalnie bym się wyśmiał. Blondyn najzwyczajniej nie zwracał na to uwagi. Uśmiechał się do mnie, z pewnością, nie w kpiący sposób. Kiedy tak patrzałem, jak wywija na parkiecie, zdałem sobie sprawę, że nie znam nawet jego imienia. Czy znajduję się już na takim poziomie, by przelecieć chłopaka, którego imienia nawet nie znam?

-Dobrze tańczysz – szepnąłem mu wprost do ucha, by odgonić się od smutnych myśli, całkowicie przypadkiem przybliżając się do blondyna.

-Ty też – odpowiedział niepewnie, a ja dobrze wiedziałem, że zrobił to tylko z ludzkiej uprzejmości.

-Nie musisz być miły.

-Muszę, jeśli chce Cię przelecieć – powiedział tak, jakby informował mnie, że ładna dziś pogoda.

Powinienem czuć się urażony, czy coś... Jednak przecież mi samemu też o to właśnie chodziło. Uśmiechnąłem się jedynie i jeszcze bardziej zbliżyłem. Z racji, że tańczyliśmy w kącie, gdzie nie było zupełnie nikogo, a w pomieszczeniu panował ogólny mrok, nie krępowałem się przejechać dłonią po jego boku, zatrzymując się na granicy spodni. Widziałem, jak trochę się zmieszał i szybko rozejrzał po sali. Gdy tylko upewnił się, że znajdujemy się w odosobnionej strefie, szybko przeszedł do działania. Bez ceregieli wsunął rękę pod moją czarną koszulkę, lekko gładząc brzuch, a później tors. Poczułem przyjemne ciarki, zapewne przez to, że już przez pewien czas żaden facet mnie tak nie dotykał. Skoro on nie miał żadnych pohamowań przed bezpośrednim kontaktem z moją skórą, ja zacząłem penetrować jego plecy. Czułem, że zaledwie sekundy dzielą nas od pocałunku, jednak nie byłem pewien, czy możemy sobie pozwolić na takie doznanie w klubie. On chyba miał podobne wątpliwości, bo poprzestał na gładzeniu mojego torsu. Po kilku minutach takiej zabawy, stwierdziłem że dłużej nie wytrzymam.

-Idziemy gdzieś?

-Łazienka? – Spytał, zaciskając palce na moim prawym sutku, co zmusiło mnie do cichego jęknięcia.

-Ten raj dla brudu i zarazków? – Wyjął dłoń spod mojej koszulki i przeniósł się w okolice lewego ucha.

-Ładnie jęczysz – oznajmił.- Możemy iść do mnie. To niedaleko.

-Jak dla mnie, doskonale. – Wydostałem rękę i odsunąłem się od niego. – Zaczekaj przy wyjściu. – Skinął głową i ruszył do drzwi. Stałem w tym samym miejscu jeszcze przez kilka sekund, zastanawiając się, czy nie poszło mi aż za łatwo. Może jest chory, czy coś? 

Odgoniłem od siebie wszystkie złe myśli, chcąc najzwyczajniej w świecie się z nim przespać. Przeprowadzka i zmiana miasta nie sprzyjała zbytnio mojemu życiu erotycznemu. Dziś w końcu coś się zmieni! Trzeba będzie nadrobić te dwa tygodnie. Aż strach pomyśleć jak wielki ból dupy któryś z nas będzie odczuwał następnego dnia. Biedny chłopak nie wie, na co się pisze. Właściwie, to ciekawe którą pozycję woli ten blondyn. Wygląda na pewnego siebie, co nie wróżyło zbyt dobrze dla mnie, choć na dobrą sprawę, zarówno ‘dół’, jak i ‘góra’ miały według mnie swoje plusy i minusy.

Na parkiecie zrobiło się jakoś bardziej tłoczno. Najwyraźniej pójście do łazienki i taniec z blondynem pochłonął mnie na tyle, że nie zarejestrowałem przybycia nowych osób. Znalezienie Zuzy zajęło mi kilka minut. Jej rude włosy ułatwiały znacznie to zadanie. Siedziała przy barze, oczywiście w towarzystwie bruneta. Popijali drinki, a w myślach miałem nadzieję, że był na tyle męski, by postawić jej alkohol. Dobrze, że w środowisku gejów, partnerom stawia się coś innego, bo dużo na tym oszczędzam. Znałem moją przyjaciółkę na tyle dobrze, by widzieć, że była już po kilku drinkach. Śmiała się szczerze i, niestety, całkiem głośno, ale jej towarzyszowi najwyraźniej to nie przeszkadzało. Siedział, zapatrzony w nią jak w obrazek. Cieszyłem się, że dobrze się spełniłem w roli ‘przybocznego’. Miałem nadzieję, że spełnię się w jeszcze inny sposób tego wieczora…

-Antoś! – Krzyknęła wesoło, a ja wyjątkowo wybaczyłem jej zdrobnienie mojego imienia. A no tak, chyba nie wspominałem… Mam na imię Antek. Dopuszczalną formą jest również Antonii, w każdym razie na pewno nie ‘Antoś’… - Jesteś najlepszym przybocznym świata! – Uczepiła się mojej szyi, a ja przyjacielsko ją objąłem. Musiała wypić więcej niż przypuszczałem.

-Przyboczny? – Brunet zaśmiał się i wypił łyk z trzymanej szklanki. – Naprawdę ta ślicznotka musi się uciekać do takich rzeczy?

-Z korzyścią dla obojga – zapewniłem, przez co lekko się zmieszał. Odsunąłem od siebie Zuzę, gdyż przypomniało mi się, o czekającym na mnie blondynie. Uśmiechnęła się szeroko, gdy zwóciłem się do jej nowego znajomego. – Mam nadzieję, że dobrze się nią zajmiesz…

-Kamil. – Wyciągnął w moją stronę dłoń, którą mocno ścisnąłem, chcąc dać do zrozumienia, że ostatnich słów nie wypowiedziałem wyłącznie w żartach.

-Antek, ale to już wiesz. – Przeniosłem wzrok na moją przyjaciółkę, która dalej szeroko się uśmiechała.

-Wrócisz na noc? – Spytała, niby opiekuńczo, choć wiedziałem, że jest po prostu ciekawa czy coś wyrwałem.

-Oj kochana, nie wiem czy wrócę do końca tygodnia. – Wyszczerzyłem się i uścisnąłem ją na pożegnanie.

-Ale pamiętaj, że ja Ci później dupy masować nie będę – szepnęła, na szczęście, tak żebym tylko ja mógł ją usłyszeć. Nie kryłem się ze swą orientacją, jednak nie chciałem od razu zrażać do siebie przypuszczalnego chłopaka Zuzy.

-Miło było poznać, Kamil. – Uścisnąłem ponownie jego dłoń i szybko skierowałem się do wyjścia, modląc się w duchu, by blondyn wciąż na mnie czekał.

Zbiegłem po schodach, w takim tempie, że upadek był bardziej niż pewny. Na przekór temu, udało mi się cało dotrzeć na dół, czując chłodny powiew nocnego powietrza. Po ulicy krążyło kilka osób, w większości były to pary, choć dostrzegłem też kilka pojedynczych jednostek. Pomimo wiatru, na dworze było całkiem ciepło. Lada dzień miało skończyć się lato, więc zakładam, że chciało udobruchać ludzi przed okrutną zimą. Przeszedłem kilka kroków, rozglądając się za blondynem, którego nigdzie nie mogłem dostrzec. Miałem nadzieję, że mnie nie wystawił, bo zdążyłem się całkiem niezdrowo na niego napalić. Widocznie faceci też potrafią seksownie ze sobą tańczyć…

-Co tak długo? – Zaskoczył mnie tak, że podskoczyłem w miejscu, powodując głośny śmiech wydobywający się z ust blondyna.

-Musiałem się zameldować przyjaciółce. – Obszedł mnie tak, abyśmy stali obok siebie. Dalej szeroko się uśmiechał. Jego wargi wyglądały tak okrutnie pociągająco… - Idziemy?

-Aż tak Ci się śpieszy? – Szturchnął mnie w ramię, widocznie zadowolony z siebie. Ruszył jednak przed siebie, ponownie ciągnąc mnie za dół koszulki. Zaczynałem lubić tą formę prowadzenia... 

Mieszkał naprawdę blisko. Minęło zaledwie kilka minut, a my już wspinaliśmy się w górę po schodach. Była to stara kamienica, znajdująca się w całkiem bogatej części miasta. Wtedy dopiero zwróciłem  uwagę, na to, że chłopak ubrany jest w same firmowe rzeczy, a na jego nadgarstku znajduje się całkiem drogi zegarek. Choć podbiegało to pod zaburzenie psychiczne, zacząłem się cieszyć, że prześpię się z kimś z górnej półki.

Poczułem się jak jakiś burżuj! 

Zatrzymaliśmy się na ostatnim piętrze, pod drzwiami z numerem ‘7’. Pomyślałem, że zwiastuje mi to szczęście, choć zakładałem, że nawet bez tego spędziłbym tą noc w bardzo produktywny sposób. Obserwowałem blondyna, przeklinając fakt, iż dalej nie wiedziałem jak ma na imię, podczas gdy otwierał drzwi. Oglądanie go z tyłu należało do bardzo przyjemnych czynności, zważając na to, że jego zgrabne pośladki opięte były obcisłymi spodniami, a szyja, w którą zawsze uwielbiałem całować partnerów, wyglądała strasznie kusząco.

Nie myśląc dłużej, spełniłem swoją własną zachciankę i musnąłem delikatnie kark chłopaka. Westchnął cicho i otworzył drzwi, łapiąc ponownie za skrawek mej koszulki, wprowadzając nas do środka. Jak przypuszczałem, wnętrze mieszkania urządzone było w bardzo kosztowny sposób. Wszystkie ozdoby, malowidła na ścianach i inne tego typu duperele, były z pewnością warte więcej niż wszystkie moje rzeczy. Ściany pomalowane były na ciepły, pomarańczowy kolor, a podłogę pokrywały panele. Zsunąłem ze stóp trampki, używając do tego jedynie nóg i przesunąłem je pod ścianę. Blondyn również pozbył się obuwia i odwrócił w moją stronę.

-Jestem tylko bezimiennym obiektem do przeruchania, czy poznamy się chociaż trochę?

-Poznajmy się – odparłem, wyraźnie zdziwiony jego pytaniem, choć niesamowicie cieszyłem się, że zostało ona zadane. – Mam na imię Antek.

-Antonii… Ładnie – stwierdził. – Ja jestem Maks.

-Maksymilian… Ładnie. – Uśmiechnąłem się, gdy przybliżył się, umiejscawiając dłonie w dolnej części moich pleców.

-Uznajmy, że tyle wystarczy. – Zaśmiał się krótko, co szybko przerwałem, zamykając mu usta własnymi. Dłonie skierowałem od razu do koszuli, powoli odpinając guziki. 

Jakoś tak się stało, że gdy przeprowadził nas przez całą długość korytarza, docierając do sypialni byliśmy już całkiem nadzy. Całowałem go tak namiętnie, że nie orientowałem się gdzie jestem. Zbyt długo nie czułem kogoś tak blisko siebie. Wszystkie skłębione we mnie emocje wylewałem na Maksa, co przyjmował z ogromną aprobatą. Pchnąłem go na łóżko, nie zwracając uwagi na nic innego, co znajdowało się w pomieszczeniu, skupiając się tylko na tym jednym meblu. Przejechałem wzrokiem po całym jego ciele, gdy leżał tak przede mną, rozbudzony i podniecony, prawie do granic możliwości. Był naprawdę piękny. Umięśniony, ze sporym przyrodzeniem… Facet, pod względem fizycznym, doskonały!

Ułożyłem się na nim, nakładając otrzymane wcześniej prezerwatywy na zarówno mój jak i jego członek. Chłopak albo nie chciał nabrudzić, albo przewidywał dwie możliwości zabawy. Cieszyłem się jak małe dziecko, kiedy pozwolił mi się powoli rozszerzać, robiąc jednocześnie to samą robotę przy moich pośladkach. Gdy oboje byliśmy już wystarczająco rozciągnięci, Maks przekręcił się na brzuch, pozwalając mi być tym pierwszym. Nakierowałem się, przy pomocy ręki, po czym powoli w niego wszedłem, wzdychając ciężko, gdy wsunąłem się do końca. Ponawiałem swoje ruchy, nadając im rytmu. Czułem jak pode mną Maks wije się z rozkoszy, o czym świadczyły dość głośne jęki wydobywające się z jego ust. Po kilku minutach ucałowałem kark chłopaka, który zdążył już pokryć się kilkoma kroplami potu i doszedłem, ciągle w nim przebywając. Oddychałem głęboko, czując się wspaniale spełnionym. Wysunąłem się i ponownie musnąłem szyję Maksa, który przekręcił się ponownie na plecy, spoglądając mi w oczy. Mocno naparł na moje usta, a ja czułem jak jego wciąż jeszcze nabrzmiały członek ociera się o mój własny.

-Ładnie jęczysz – szepnąłem z uśmiechem, który powiększył się jeszcze bardziej, gdy dostrzegłem delikatne rumieńce na twarzy blondyna. Że też po tym, jak właśnie się w nim spełniłem, zawstydził się po tym komplemencie…

Przekręcił nas tak, że to ja byłem na dole, a on podpierał się nade mną. Pocałował mnie zachłannie, próbując przekręcić na łóżku.

-Teraz moja kolej – oznajmił, gdy w końcu udało mu się doprowadzić do tego, bym leżał na brzuchu.

Poczułem jak powoli się we mnie wsuwa, zachowując przy tym całkowitą delikatność, za co byłem niesamowicie wdzięczny. Starałem się powstrzymać, lecz i tak jęknąłem głośno, kiedy jego członek znalazł się we mnie całkowicie.

-Ty i tak robisz to przyjemniej – wyszeptał. Zrobiło mi się strasznie gorąco.

Cieszyłem się, że na niego trafiłem i miałem nadzieję, że ta noc nie będzie jedyną, którą ze sobą spędzimy. Żeby tylko Maks nie bawił się w ‘uczucia’…

2 komentarze:

  1. 'Muszę, jeśli chcę cię przelecieć.' <3 Moja perełka.
    'Dobrze, że w środowisku gejów, partnerom stawia się coś innego, bo dużo na tym oszczędzam' Materialista je.any. :)
    'zacząłem się cieszyć, że prześpię się z kimś z górnej półki.' Oj, Antek, już cię uwielbiam. To nic, że jeszcze nie poznałeś jego imienia, ważne, że przynajmniej poczułeś się jak burżuj.xD Teraz za takie emocje 'z wyższej półki' powinieneś się ładnie Maksowi odwdzięczyć...Ale, żeby nie było za słodko, scena seksu do mnie niestety nie przemawia. Wybacz.
    Ostatnie zdanie z kolei, gdzie Antek ma nadzieję, że Maks nie bawi się w uczucia, wypada jako bardzo zgrabne zakończenie rozdziału, zdecydowanie budząc moje zainteresowanie.
    Krótko mówiąc mam mieszane uczucia, ale w sumie to mi się całościowo nawet podobało, a do tego zapowiada się w miarę ciekawie. Zastanawia mnie jak dalej rozwiniesz tą historię, dlatego możesz być pewna, że będę kontynuować śledzenie losów 'Antosia'. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. " Cieszyłem się, że na niego trafiłem i miałem nadzieję, że ta noc nie będzie jedyną, którą ze sobą spędzimy."i że to nie będzie jedyny rozdział,jaki na blogu opublikujesz,też mam nadzieję.;p Było spoko,trochę nie mój zakres zainteresowań,ale pożyjemy zobaczymy...O ile oczywiście dasz mi na to szansę.
    Z poważaniem Kaprys.

    OdpowiedzUsuń