Dreamers Play
Jak
najszybciej chciałem wydostać się z tego miejsca. Głupie techno wydobywało się
z kilkunastu, zawieszonych pod sufitem głośników. Choć nienawidzę
tego typu muzyki, moje biodra mimowolnie kołysały się z prawej, na lewą stronę,
co musiało wyglądać całkiem komicznie, biorąc pod uwagę fakt, że stałem pod
ścianą. Moim zadaniem na dzisiejszy wieczór nie było tańcowanie, a pełnienie
funkcji ‘przybocznego’. Moja przyjaciółka już kilka godzin przed imprezą
wyjaśniała mi zasady, na których opierała się ta robota, a ja wciąż nie
wiedziałem, co właściwie mam robić. Teoretycznie, miałem wyszukiwać
przystojnych facetów w klubie, w którym się znajdowaliśmy, a gdy już owego
wypatrzę, powinienem podejść do niego i dyskretnie wybadać czy jest wolny oraz
spytać, czy przypadkiem nie spodobała mu się pewna rudowłosa dziewczyna,
wywijająca na parkiecie. Zgodziłem się na to, tylko dlatego, że wiedziałem jak
zdesperowana i samotna jest moja przyjaciółka. Sam uważałem, że na
potencjalnych chłopaków nie można polować, lub co więcej, kierować na nich
szpiegów, ale nie potrafiłem się jej sprzeciwić.
Zuza, bo tak
właśnie miała na imię moja przyjaciółka, znała mnie prawie od podstawówki,
kiedy to prawie się pobiliśmy, kiedy przewodniczącym klasy zostałem ja, a nie
ona. Dobrze pamiętam tą wściekłość, malującą się w zielonych oczach, gdy nasza
wychowawczyni ogłosiła wyniki. Na dobrą sprawę, nigdy więcej nie widziałem jej
aż tak wkurzonej. Pierwszego dnia gimnazjum, prawie wydrapaliśmy sobie oczy,
gdy spotkaliśmy się na wyjeździe integracyjnym, wciąż żywiąc do siebie
nieuzasadnioną nienawiść. Nie zdziwiłem się zbytnio na inauguracji szkoły
licealnej, gdzie oczywiście również ją zobaczyłem. Okazało się, że trafiliśmy
do tej samej klasy. Wtedy wreszcie stwierdziliśmy, że to chyba przeznaczenie
pcha nas ku sobie, więc pora zakopać topór wojenny. Wyszło nam to oczywiście na
dobre, bo szybko okazało się, że mamy wiele wspólnego. Zawsze stawaliśmy za
sobą murem, chroniliśmy się i pomagaliśmy sobie w najróżniejszych sprawach. Od
targania ciężkich toreb, przez rozterki sercowe, aż w końcu po moje wahania
orientacyjne. Wtedy właśnie doceniłem ją najbardziej, gdy w drugiej klasie
zorientowałem się, że nie podniecają mnie kobiety. Z początku myślałem, że
jestem totalnie aseksualny, co przyprawiło mnie prawie o zawał. Jednak pewnego
dnia, Zuza wpadła na ciekawy pomysł, który oczywiście z początku wcale nie
przypadł mi do gustu. Zgrała zdjęcia facetów na swoją komórkę i pokazywała mi
je po kolei, uważnie obserwując. Stało się. Po prawie pół roku zarzekania się
na wszystko co możliwe, udowodniła mi, że jestem gejem.
Zauważyłem jak
zmierza w moją stronę, przedzierając się przez tłum tańczących osób. Wciąż nie
mogłem uwierzyć, że ma tak ogromny problem w znalezieniu chłopaka, bo gdybym
był heretykiem, z pewnością by mi się podobała.
Rude włosy, które aktualnie były rozpuszczone, sięgały jej tuż za
ramiona, a grzywka, kierująca się mimowolnie na prawą stronę, zakrywała
częściowo jedno z pięknych, zielonych oczu. Umalowała je na beżowo, przez co
sprawiała wrażenie, jakby wcale nie miała makijażu, a dodawało wiele uroku.
Śmiałem się, gdy przed wyjściem próbowała zamaskować dużą ilością fluidu piegi,
pokrywające licznie jej policzki. Oczywiście wszelkie starania spełzły na
niczym, a świat dalej mógł podziwiać urocze, według mnie, kropeczki na jej
twarzy.
-Znalazłeś coś
ciekawego? – Oparła się o ścianę, wypijając trochę piwa z mojej szklanki.
-Jak na razie
nic – odparłem, delikatnie wyjmując naczynie spomiędzy jej zgrabnych palców,
zakończonych pomalowanymi na zielono paznokciami.
-Szlag by to.
– Zrezygnowana, zaczęła desperacko rozglądać się po sali. Jej wzrok zatrzymał
się w pewnym miejscu, a kąciki ust automatycznie zaczęły wędrować ku górze.
Położyła dłoń na moim ramieniu, przyciągając do siebie, przez co mało nie
wylałem resztki piwa. – A ten? – Wskazała na blondyna, tańczącego samotnie.
Wyglądał całkiem żałośnie, aż zrobiło mi się go szkoda. Mógł się przypałętać do
jakiejś grupki czy coś… Był jak biedny, samotny psiaczek w schronisku. Miał na
sobie luźną, błękitną koszulę, której dwa ostatnie guziki były rozpięte,
ukazując kawałek gładkiego torsu. Nogi zakrywał czarnymi rurkami, co wzbudziło
kilka moich podejrzeń, jednak nie chciałem sprowadzać Zuzy tak szybko na
ziemię, obserwując coraz to większe zafascynowanie w jej oczach.
-Jest brzydki
– skłamałem. Wolałem wcisnąć jej ten kit, niż uświadamiać o tym, że mój tak
zwany ‘gej radar’ szaleje, kiedy na niego patrzę.
-Co Ty
gadasz?! – Wlepiła we mnie wzrok.-
Schrupałabym go na raz – dodała, dużo cichszym tonem.
-A on by
pewnie schrupał jakiegoś fiuta.
Odsunęła się
lekko ode mnie, odwracając wzrok w stronę tego chłopaka. Nie mogłem jej dłużej
okłamywać, bo wiedziałem, że tylko by ucierpiała. Patrzała na niego z widocznym
zawodem, a wtedy ja, zrobiłem coś tak wspaniałomyślnego, że sam bym się o to nie posądzał.
Spostrzegłem, że tuż obok nas stoi całkiem przystojny, jak na mój gust, wysoki
brunet, który bez większego celu wpatrywał się w tłum.
-Hej,
przepraszam. – Pociągnąłem go za rękaw czerwonej koszulki. Odwrócił się w naszą
stronę, a ja, widząc całkiem sympatyczną twarz i wspaniałe niebieskie oczy
uśmiechnąłem się szeroko. – Mógłbyś tu chwilę postać z moją przyjaciółką? Muszę
iść do łazienki, a nie chcę żeby ktoś się do niej przyczepił – powiedziałem
spokojnie, nawet nie odwracając się w stronę Zuzy, bo wiedziałem ,że albo
zgromiła by mnie wzrokiem, albo uderzyła falą radości i ekscytacji.
-Nie ma
problemu – odparł chłopak, a ja szybko się ulotniłem. Wcale nie miałem potrzeby
skorzystania z toalety, jednak nie chcąc ujawniać swojego mistycznego planu
przed brunetem, tam właśnie się udałem. Doszedłem do wniosku, że chyba w końcu
zrozumiałem, na czym polega rola ‘przybocznego’.
Nie liczyłem
może, na jakieś pięciogwiazdkowe luksusy, ale spodziewałem się przynajmniej
najniższych standardów łazienkowych. Łatwo zgadnąć, iż się zawiodłem. Brud
zalegał nawet w tych miejscach, których bym o to nie posądzał. Sufit był
czymś ubrudzony, a znajdował się całkiem wysoko! Jedyne, co w tym pomieszczeniu
przypadło mi do gustu to fakt, że mimo znajdowania się na tym samym poziomie co sala taneczna,
nie było tu słychać tej otępiającej muzyki. Poza tą jedną rzeczą, wszystko tu
wręcz odpychało. Chcąc uświadomić sobie całkowicie, że wszystko w tej toalecie
niedługo zacznie się poruszać, podszedłem do umywalki, jednocześnie spoglądając
w wiszące nad nią, oczywiście zabrudzone, lustro. Nieskromnie przyznałem, że
wyglądam całkiem dobrze. Czarne włosy wciąż tkwiły tak, jak je ułożyłem przed
wyjściem, czyli lekko natapirowane z przodu, zaciągnięte do tyłu, podczas gdy
reszta zwisała swobodnie, nie zmącona żadną ilością lakieru. Koszulka nie
została niczym zabrudzona, podobnie jak spodnie. Jeszcze raz zastanowiłem się
nad tym, co mawiała Zuza, że powinienem
ubierać się bardziej kolorowo i radośnie. Ale czy czerń, nie mogła być odebrana
w sposób pozytywny? Wyglądałem raczej przeciętnie, ale doceniałem fakt, że przez
jednolity ubiór, z którym zlewały się włosy, moje odkryte ciało było jeszcze
bardziej eksponowane. Co więcej, było całkiem blade, więc wspaniale kontrastowało z czernią.
Z lekkim
obrzydzeniem złapałem za kurki kranu, chcąc przemyć twarz, na której pojawiły się już pewne oznaki
zmęczenia. Gdy po kilku sekundach kręcenia, woda zaczęła lecieć, pożegnałem się
ze zdrowym rozsądkiem, który wręcz krzyczał, bym nie zbliżał się do tej cieczy,
i nabrałem ją w ręce. Moja buzia doznała miłego odświeżenia, a ja na jakiś czas odciąłem się od świata. Po chwili jednak wyprostowałem się i chwyciłem za
papierowy ręcznik, z wciąż zamkniętymi oczami. Osuszyłem twarz, a zaraz po tym
usłyszałem, jak do łazienki wchodzi ktoś jeszcze. Dobiegł mnie dźwięk muzyki,
która doprowadzała mnie już prawie do wymiotów, który po chwili jednak ucichł,
gdy drzwi pomieszczenia się zamknęły. Wyrzuciłem zużyty papier do śmietnika, w
którym pełno było zużytych prezerwatyw i niedopałków papierosów, co lekko mnie
zdziwiło, bo palenie było zabronione na terenie całego klubu. Odwróciłem się w
stronę drzwi, gdyż zwykła ciekawość kazała mi sprawdzić kto wszedł do środka. Stanąłem na wprost blondyna, którego wcześniej obserwowaliśmy z Zuzą. Z
racji, że było tu o wiele jaśniej, niż w sali tanecznej, mogłem dokładniej mu
się przyjrzeć. Właściwie nie było w nim niczego nadzwyczajnego. Jego oczy były
brązowe, co akurat było ciekawe, bo rzadko się to zdarza przy widocznie
naturalnych blond włosach. Reszta twarzy prezentowała się dobrze, bez większych
wad lub zalet. Patrzył na mnie z zaciekawieniem, a ja zastanawiałem się, czy
też wykreował już sobie przydatny ‘gej radar’, oraz co to wyimaginowane
urządzenie mówi mu o mnie.
-Czemu nie
tańczyłeś? – Spytał nagle, uświadamiając mi, że minęła dłuższa chwila od kiedy
zaczęliśmy się sobie przyglądać.
-Obserwowałeś
mnie? – Odpowiedziałem pytaniem, starając się wysilić na jedynie odrobinę
zalotny ton. Bądź co bądź, chłopak był całkiem przystojny.
-Bo Ty, to
wcale na mnie nie patrzyłeś – odparł, a sarkazm tej wypowiedzi aż raził po oczach.
Widocznie funkcja 'przybocznego' Zuzy miała pomóc i mi. Wcale mi to nie przeszkadzało.
-Ani przez
chwilę. – Uśmiechnąłem się zadziornie, co szybko odwzajemnił.
Powoli
zacząłem się cieszyć, że po tylu tygodniach celibatu wreszcie coś zaliczę.
Widocznie on miał podobne postanowienia, bo bez zbędnych formalności podszedł
bliżej i dokładnie przyjrzał się mojemu ciału. Postąpiłem podobnie, studiując
dobrze zbudowane nogi, zgrabny brzuch,
na którym prawdopodobnie znajdowały się ładnie wykrojone mięśnie, zasłonięte
teraz koszulą, silne ręce, które zdawały się być stworzone do tego, by kogoś
obejmować.
-Może jednak
zatańczysz? – Złapał mnie za dół koszulki i nieznacznie przyciągnął do siebie.
Skinąłem głową, pozwalając na to, by wyprowadził nas z łazienki i wywlókł w
odosobnione, lecz wciąż znajdujące się na parkiecie miejsce.
Szczerze, to
zawsze zastanawiałem się, jak miały wyglądać ‘zalotny’ taniec dwóch facetów. Dziewczyny
jakoś mogłem sobie wyobrazić, a sytuacja hetero była na porządku dziennym,
dlatego z ciekawością obserwowałem blondyna, który najwidoczniej dobrze
wiedział co robić. Wychodziło mu całkiem dobrze, zważając na fakt, iż coraz
bardziej mnie nakręcał. Starałem się naśladować jego ruchy, próbując tańczyć
choć w połowie tak seksownie jak on. Efekt był z pewnością całkowicie pokraczny
i gdybym widział się z boku, to totalnie bym się wyśmiał. Blondyn
najzwyczajniej nie zwracał na to uwagi. Uśmiechał się do mnie, z pewnością, nie
w kpiący sposób. Kiedy tak patrzałem, jak wywija na parkiecie, zdałem sobie
sprawę, że nie znam nawet jego imienia. Czy znajduję się już na takim poziomie,
by przelecieć chłopaka, którego imienia nawet nie znam?
-Dobrze
tańczysz – szepnąłem mu wprost do ucha, by odgonić się od smutnych myśli,
całkowicie przypadkiem przybliżając się do blondyna.
-Ty też –
odpowiedział niepewnie, a ja dobrze wiedziałem, że zrobił to tylko z ludzkiej
uprzejmości.
-Nie musisz być
miły.
-Muszę, jeśli
chce Cię przelecieć – powiedział tak, jakby informował mnie, że ładna dziś
pogoda.
Powinienem czuć się urażony, czy coś... Jednak przecież mi samemu też o
to właśnie chodziło. Uśmiechnąłem się jedynie i jeszcze bardziej zbliżyłem. Z
racji, że tańczyliśmy w kącie, gdzie nie było zupełnie nikogo, a w
pomieszczeniu panował ogólny mrok, nie krępowałem się przejechać dłonią po jego
boku, zatrzymując się na granicy spodni. Widziałem, jak trochę się zmieszał i
szybko rozejrzał po sali. Gdy tylko upewnił się, że znajdujemy się w
odosobnionej strefie, szybko przeszedł do działania. Bez ceregieli wsunął rękę
pod moją czarną koszulkę, lekko gładząc brzuch, a później tors. Poczułem
przyjemne ciarki, zapewne przez to, że już przez pewien czas żaden facet mnie
tak nie dotykał. Skoro on nie miał żadnych pohamowań przed bezpośrednim
kontaktem z moją skórą, ja zacząłem penetrować jego plecy. Czułem, że zaledwie
sekundy dzielą nas od pocałunku, jednak nie byłem pewien, czy możemy sobie
pozwolić na takie doznanie w klubie. On chyba miał podobne wątpliwości, bo
poprzestał na gładzeniu mojego torsu. Po kilku minutach takiej zabawy,
stwierdziłem że dłużej nie wytrzymam.
-Idziemy
gdzieś?
-Łazienka? –
Spytał, zaciskając palce na moim prawym sutku, co zmusiło mnie do cichego
jęknięcia.
-Ten raj dla
brudu i zarazków? – Wyjął dłoń spod mojej koszulki i przeniósł się w okolice
lewego ucha.
-Ładnie
jęczysz – oznajmił.- Możemy iść do mnie. To niedaleko.
-Jak dla mnie,
doskonale. – Wydostałem rękę i odsunąłem się od niego. – Zaczekaj przy wyjściu.
– Skinął głową i ruszył do drzwi. Stałem w tym samym miejscu jeszcze przez
kilka sekund, zastanawiając się, czy nie poszło mi aż za łatwo. Może jest chory,
czy coś?
Odgoniłem od
siebie wszystkie złe myśli, chcąc najzwyczajniej w świecie się z nim przespać.
Przeprowadzka i zmiana miasta nie sprzyjała zbytnio mojemu życiu erotycznemu.
Dziś w końcu coś się zmieni! Trzeba będzie nadrobić te dwa tygodnie. Aż strach
pomyśleć jak wielki ból dupy któryś z nas będzie odczuwał następnego dnia. Biedny
chłopak nie wie, na co się pisze. Właściwie, to ciekawe którą pozycję woli ten
blondyn. Wygląda na pewnego siebie, co nie wróżyło zbyt dobrze dla mnie, choć
na dobrą sprawę, zarówno ‘dół’, jak i ‘góra’ miały według mnie swoje plusy i
minusy.
Na parkiecie
zrobiło się jakoś bardziej tłoczno. Najwyraźniej pójście do łazienki i taniec z
blondynem pochłonął mnie na tyle, że nie zarejestrowałem przybycia nowych osób.
Znalezienie Zuzy zajęło mi kilka minut. Jej rude włosy ułatwiały znacznie to
zadanie. Siedziała przy barze, oczywiście w towarzystwie bruneta. Popijali
drinki, a w myślach miałem nadzieję, że był na tyle męski, by postawić jej alkohol.
Dobrze, że w środowisku gejów, partnerom stawia się coś innego, bo dużo na tym
oszczędzam. Znałem moją przyjaciółkę na tyle dobrze, by widzieć, że była już po
kilku drinkach. Śmiała się szczerze i, niestety, całkiem głośno, ale jej
towarzyszowi najwyraźniej to nie przeszkadzało. Siedział, zapatrzony w nią jak
w obrazek. Cieszyłem się, że dobrze się spełniłem w roli ‘przybocznego’. Miałem
nadzieję, że spełnię się w jeszcze inny sposób tego wieczora…
-Antoś! –
Krzyknęła wesoło, a ja wyjątkowo wybaczyłem jej zdrobnienie mojego imienia. A no
tak, chyba nie wspominałem… Mam na imię Antek. Dopuszczalną formą jest również
Antonii, w każdym razie na pewno nie ‘Antoś’… - Jesteś najlepszym przybocznym
świata! – Uczepiła się mojej szyi, a ja przyjacielsko ją objąłem. Musiała wypić
więcej niż przypuszczałem.
-Przyboczny? –
Brunet zaśmiał się i wypił łyk z trzymanej szklanki. – Naprawdę ta ślicznotka
musi się uciekać do takich rzeczy?
-Z korzyścią
dla obojga – zapewniłem, przez co lekko się zmieszał. Odsunąłem od siebie Zuzę,
gdyż przypomniało mi się, o czekającym na mnie blondynie. Uśmiechnęła się
szeroko, gdy zwóciłem się do jej nowego znajomego. – Mam nadzieję, że dobrze się nią zajmiesz…
-Kamil. –
Wyciągnął w moją stronę dłoń, którą mocno ścisnąłem, chcąc dać do zrozumienia,
że ostatnich słów nie wypowiedziałem wyłącznie w żartach.
-Antek, ale to
już wiesz. – Przeniosłem wzrok na moją przyjaciółkę, która dalej szeroko się
uśmiechała.
-Wrócisz na
noc? – Spytała, niby opiekuńczo, choć wiedziałem, że jest po prostu ciekawa czy
coś wyrwałem.
-Oj kochana,
nie wiem czy wrócę do końca tygodnia. – Wyszczerzyłem się i uścisnąłem ją na
pożegnanie.
-Ale pamiętaj,
że ja Ci później dupy masować nie będę – szepnęła, na szczęście, tak żebym
tylko ja mógł ją usłyszeć. Nie kryłem się ze swą orientacją, jednak nie
chciałem od razu zrażać do siebie przypuszczalnego chłopaka Zuzy.
-Miło było
poznać, Kamil. – Uścisnąłem ponownie jego dłoń i szybko skierowałem się do
wyjścia, modląc się w duchu, by blondyn wciąż na mnie czekał.
Zbiegłem po
schodach, w takim tempie, że upadek był bardziej niż pewny. Na przekór temu,
udało mi się cało dotrzeć na dół, czując chłodny powiew nocnego powietrza. Po
ulicy krążyło kilka osób, w większości były to pary, choć dostrzegłem też kilka
pojedynczych jednostek. Pomimo wiatru, na dworze było całkiem ciepło. Lada
dzień miało skończyć się lato, więc zakładam, że chciało udobruchać ludzi przed
okrutną zimą. Przeszedłem kilka kroków, rozglądając się za blondynem, którego
nigdzie nie mogłem dostrzec. Miałem nadzieję, że mnie nie wystawił, bo zdążyłem
się całkiem niezdrowo na niego napalić. Widocznie faceci też potrafią seksownie
ze sobą tańczyć…
-Co tak długo?
– Zaskoczył mnie tak, że podskoczyłem w miejscu, powodując głośny śmiech
wydobywający się z ust blondyna.
-Musiałem się
zameldować przyjaciółce. – Obszedł mnie tak, abyśmy stali obok siebie. Dalej
szeroko się uśmiechał. Jego wargi wyglądały tak okrutnie pociągająco… -
Idziemy?
-Aż tak Ci się
śpieszy? – Szturchnął mnie w ramię, widocznie zadowolony z siebie. Ruszył
jednak przed siebie, ponownie ciągnąc mnie za dół koszulki. Zaczynałem lubić tą formę prowadzenia...
Mieszkał naprawdę
blisko. Minęło zaledwie kilka minut, a my już wspinaliśmy się w górę po
schodach. Była to stara kamienica, znajdująca się w całkiem bogatej części
miasta. Wtedy dopiero zwróciłem uwagę,
na to, że chłopak ubrany jest w same firmowe rzeczy, a na jego nadgarstku
znajduje się całkiem drogi zegarek. Choć podbiegało to pod zaburzenie
psychiczne, zacząłem się cieszyć, że prześpię się z kimś z górnej półki.
Poczułem się jak jakiś burżuj!
Zatrzymaliśmy
się na ostatnim piętrze, pod drzwiami z numerem ‘7’. Pomyślałem, że zwiastuje
mi to szczęście, choć zakładałem, że nawet bez tego spędziłbym tą noc w bardzo
produktywny sposób. Obserwowałem blondyna, przeklinając fakt, iż dalej nie
wiedziałem jak ma na imię, podczas gdy otwierał drzwi. Oglądanie go z tyłu
należało do bardzo przyjemnych czynności, zważając na to, że jego zgrabne
pośladki opięte były obcisłymi spodniami, a szyja, w którą zawsze uwielbiałem całować
partnerów, wyglądała strasznie kusząco.
Nie myśląc
dłużej, spełniłem swoją własną zachciankę i musnąłem delikatnie kark chłopaka. Westchnął
cicho i otworzył drzwi, łapiąc ponownie za skrawek mej koszulki, wprowadzając nas
do środka. Jak przypuszczałem, wnętrze mieszkania urządzone było w bardzo
kosztowny sposób. Wszystkie ozdoby, malowidła na ścianach i inne tego
typu duperele, były z pewnością warte więcej niż wszystkie moje rzeczy. Ściany
pomalowane były na ciepły, pomarańczowy kolor, a podłogę pokrywały panele.
Zsunąłem ze stóp trampki, używając do tego jedynie nóg i przesunąłem je pod
ścianę. Blondyn również pozbył się obuwia i odwrócił w moją stronę.
-Jestem tylko
bezimiennym obiektem do przeruchania, czy poznamy się chociaż trochę?
-Poznajmy się –
odparłem, wyraźnie zdziwiony jego pytaniem, choć niesamowicie cieszyłem się, że
zostało ona zadane. – Mam na imię Antek.
-Antonii…
Ładnie – stwierdził. – Ja jestem Maks.
-Maksymilian…
Ładnie. – Uśmiechnąłem się, gdy przybliżył się, umiejscawiając dłonie w dolnej części
moich pleców.
-Uznajmy, że
tyle wystarczy. – Zaśmiał się krótko, co szybko przerwałem, zamykając mu usta
własnymi. Dłonie skierowałem od razu do koszuli, powoli odpinając guziki.
Jakoś tak się
stało, że gdy przeprowadził nas przez całą długość korytarza, docierając do
sypialni byliśmy już całkiem nadzy. Całowałem go tak namiętnie, że nie
orientowałem się gdzie jestem. Zbyt długo nie czułem kogoś tak blisko siebie.
Wszystkie skłębione we mnie emocje wylewałem na Maksa, co przyjmował z ogromną
aprobatą. Pchnąłem go na łóżko, nie zwracając uwagi na nic innego, co
znajdowało się w pomieszczeniu, skupiając się tylko na tym jednym meblu.
Przejechałem wzrokiem po całym jego ciele, gdy leżał tak przede mną, rozbudzony
i podniecony, prawie do granic możliwości. Był naprawdę piękny. Umięśniony, ze
sporym przyrodzeniem… Facet, pod względem fizycznym, doskonały!
Ułożyłem się
na nim, nakładając otrzymane wcześniej prezerwatywy na zarówno mój jak i jego
członek. Chłopak albo nie chciał nabrudzić, albo przewidywał dwie możliwości
zabawy. Cieszyłem się jak małe dziecko, kiedy pozwolił mi się powoli
rozszerzać, robiąc jednocześnie to samą robotę przy moich pośladkach. Gdy oboje
byliśmy już wystarczająco rozciągnięci, Maks przekręcił się na brzuch,
pozwalając mi być tym pierwszym. Nakierowałem się, przy pomocy ręki, po czym
powoli w niego wszedłem, wzdychając ciężko, gdy wsunąłem się do końca.
Ponawiałem swoje ruchy, nadając im rytmu. Czułem jak pode mną Maks wije się z
rozkoszy, o czym świadczyły dość głośne jęki wydobywające się z jego ust. Po
kilku minutach ucałowałem kark chłopaka, który zdążył już pokryć się kilkoma
kroplami potu i doszedłem, ciągle w nim przebywając. Oddychałem głęboko, czując
się wspaniale spełnionym. Wysunąłem się i ponownie musnąłem szyję Maksa, który
przekręcił się ponownie na plecy, spoglądając mi w oczy. Mocno naparł na moje
usta, a ja czułem jak jego wciąż jeszcze nabrzmiały członek ociera się o mój
własny.
-Ładnie
jęczysz – szepnąłem z uśmiechem, który powiększył się jeszcze bardziej, gdy dostrzegłem
delikatne rumieńce na twarzy blondyna. Że też po tym, jak właśnie się w nim
spełniłem, zawstydził się po tym komplemencie…
Przekręcił nas
tak, że to ja byłem na dole, a on podpierał się nade mną. Pocałował mnie
zachłannie, próbując przekręcić na łóżku.
-Teraz moja
kolej – oznajmił, gdy w końcu udało mu się doprowadzić do tego, bym leżał na
brzuchu.
Poczułem jak
powoli się we mnie wsuwa, zachowując przy tym całkowitą delikatność, za co
byłem niesamowicie wdzięczny. Starałem się powstrzymać, lecz i tak jęknąłem
głośno, kiedy jego członek znalazł się we mnie całkowicie.
-Ty i tak
robisz to przyjemniej – wyszeptał. Zrobiło mi się strasznie gorąco.
Cieszyłem się,
że na niego trafiłem i miałem nadzieję, że ta noc nie będzie jedyną, którą ze
sobą spędzimy. Żeby tylko Maks nie bawił się w ‘uczucia’…
'Muszę, jeśli chcę cię przelecieć.' <3 Moja perełka.
OdpowiedzUsuń'Dobrze, że w środowisku gejów, partnerom stawia się coś innego, bo dużo na tym oszczędzam' Materialista je.any. :)
'zacząłem się cieszyć, że prześpię się z kimś z górnej półki.' Oj, Antek, już cię uwielbiam. To nic, że jeszcze nie poznałeś jego imienia, ważne, że przynajmniej poczułeś się jak burżuj.xD Teraz za takie emocje 'z wyższej półki' powinieneś się ładnie Maksowi odwdzięczyć...Ale, żeby nie było za słodko, scena seksu do mnie niestety nie przemawia. Wybacz.
Ostatnie zdanie z kolei, gdzie Antek ma nadzieję, że Maks nie bawi się w uczucia, wypada jako bardzo zgrabne zakończenie rozdziału, zdecydowanie budząc moje zainteresowanie.
Krótko mówiąc mam mieszane uczucia, ale w sumie to mi się całościowo nawet podobało, a do tego zapowiada się w miarę ciekawie. Zastanawia mnie jak dalej rozwiniesz tą historię, dlatego możesz być pewna, że będę kontynuować śledzenie losów 'Antosia'. :)
" Cieszyłem się, że na niego trafiłem i miałem nadzieję, że ta noc nie będzie jedyną, którą ze sobą spędzimy."i że to nie będzie jedyny rozdział,jaki na blogu opublikujesz,też mam nadzieję.;p Było spoko,trochę nie mój zakres zainteresowań,ale pożyjemy zobaczymy...O ile oczywiście dasz mi na to szansę.
OdpowiedzUsuńZ poważaniem Kaprys.