Marek nie powitał mnie tak soczyście jak to w zwyczaju miał Maksymilian.
Wręcz przeciwnie, po prostu skinął głową i wpakował się do samochodu. Nie
miałem nic przeciwko temu, że nie pocałowaliśmy się na środku ulicy, lecz
liczyłem na chociażby ‘przyjacielski’ uścisk, który zapewne wykorzystałbym do
poznania jego zapachu, oraz zbadanie struktury pleców.
Mniejsza z tym. Marek wyglądał dziś bardzo dobrze, chociaż fakt, że
wcześniej widziałem go jedynie w sklepowej koszulce, w trakcie pracy,
uniemożliwiał mi porównanie jego aktualnego wyglądu z jakimś innym. Miał na
sobie jeansy, całkiem opięte ku mojemu miłemu zaskoczeniu, a na górę ubrał
jedynie błękitną bluzkę z długimi rękawami i kołnierzykiem wykrojonym w tak
zwany ‘serek’.
Kiedy zasiadłem na miejscu pasażera, Marek od razu uruchomił silnik i
ruszył do przodu. Albo był zmęczony, albo wkurzony, bo nie odzywał się ani
słowem. Przemierzaliśmy ulice miasta i szczerze powiedziawszy coraz bardziej
mnie irytował.
- Gdzie jedziemy?
- Niespodzianka – odpowiedział i szeroko się uśmiechnął. Wpatrywałem się w
miejsce, gdzie jeszcze niedawno znajdował się kolczyk lecz teraz go tam nie
było.
Jego brązowe oczy zabłyszczały wesoło, więc założyłem, że zbliżamy się do
celu naszej podróży. Widocznie Marek chciał zasiać tajemniczą aurę nad tym
wszystkim. Rozejrzałem się wokoło. Byliśmy na jakimś podziemnym parkingu. Nie
zdążyłem jeszcze zwiedzić żadnych większych sklepów w tym mieście ale miałem
wrażenie, że właśnie do jakiegoś przybyłem.
-Jesteśmy na miejscu – poinformował i zgasił silnik.
-Teraz zawiążesz mi oczy i poprowadzisz za rączkę do magicznego miejsca? –
No dobrze, może troszeczkę mnie poniosło.
-Może później – uśmiechnął się i wysiadł z pojazdu.
Zaczynałem się nakręcać, a to nie zbyt dobrze. Nie myślałem jeszcze o tym,
czy wypadałoby mi być z innymi facetami, podczas gdy mamy z Maksem naszą
‘umowę’. Chociaż na dobrą sprawę, czy ten pakt nie oznaczał właśnie tego, że
nie mamy wobec siebie zobowiązań?
Tak właśnie!
Szliśmy z Markiem przez całkiem zatłoczone centrum, a mnie aż skręcało. Nie
cierpiałem zakupów. Wolałbym spędzić dzień na obieraniu marchewek niż na
łażeniu po sklepach. Jeśli niespodzianka Marka oznaczałaby wspólne szukanie
ciuchów, obiecuję, że po prostu bym wyszedł.
Odetchnąłem z ulgą, kiedy stanęliśmy przy wejściu do kina. Nie chodziło
nawet o to, że nie mieliśmy iść na zakupy. Uwielbiałem chodzić do kina. Mógłbym
tam oglądać nawet brazylijskie telenowele, grunt, żeby siedzieć na tym wygodnym
fotelu i czuć wszechobecny zapach popcornu. Wpatrywałem się więc w wiszące nad
wejściem plakaty, uśmiechając się jak małe dziecko na widok ciasteczka.
Marek podszedł do kasy i odebrał, najwyraźniej wcześniej zamówione bilety.
Powinienem był czuć się urażony, że pełniłem tak jakby żeńską rolę na tej
randce, ale odkąd byłem studentem, nie przeszkadzało mi zmniejszenie wydatków.
Natura samca jednak upomniała się o swoje, więc gdy tylko Marek wrócił z
biletami, weszliśmy po kilku schodkach, po czym poszedłem kupić popcorn i coś
do picia.
-Na co tak właściwie idziemy? – Spytałem, gdy tylko wróciłem.
- Grawitacja. Powinien być dobry…
Weszliśmy do sali, w której znajdowało się jedynie sześć osób. Wszyscy
siedzieli raczej nisko, a ja wspinałem się za Markiem aż do ostatniego rzędu.
Zwykle nie wybierałem miejsc na samej górze, bo widok nie jest z nich tak dobry
jak z tych niższych. Usiedliśmy w samym rogu, co już totalnie mnie zagięło, bo
przecież były to naprawdę kiepskie miejscówki. Spojrzałem na Marka, który i tak
uśmiechał się promiennie, czym w jakiś dziwny sposób sprawił, że już nic mi nie
przeszkadzało. Umieściłem popcorn między naszymi siedzeniami, a kubek z colą
wsadziłem do specjalnego stojaka. Kina zwykle nie różniły się od siebie, więc
to, w którym byliśmy przypominało wszystkie inne. Z głośników sączyła się
spokojna muzyka, po ekranie śmigało logo sponsora, a fotele były niesamowicie
wygodne.
Zajadaliśmy popcorn i rozmawialiśmy na luźne tematy, gdy na ekranie zaczęły
pojawiać się reklamy. Uwielbiałem, kiedy oglądając zwiastun mówisz sobie ‘z
pewnością pójdę na to do kina!’, a później nie pamiętasz nawet tytułu filmu.
Umówiliśmy się z Markiem, że wybierzemy się na większość z reklamowanych
seansów lecz oboje dobrze wiedzieliśmy, iż bardzo prawdopodobnie nie obejrzymy
ani jednego.
Marek był bardzo sympatycznym chłopakiem, choć od razu zauważyłem, że nie
aż tak wesołym jak Franek, czy nonszalanckim jak Maksymilian. Był ode mnie o
trzy lata starszy więc dopiero co skończył studia. Nie mógł jak na razie
znaleźć pracy, więc dorabiał w supermarkecie. Nie musiał się martwić o czynsz,
czy opłaty, bo mieszkał z rodzicami, gdzieś na obrzeżach miasta. Niektórym
wydałoby się to dziwne, więc całkowicie rozumiałem jego skruchę, gdy mnie o tym
poinformował lecz mi to wcale nie przeszkadzało. Skoro został w rodzinnym
mieście i nie ma zbyt dobrze płatnej pracy, to wręcz mądrze postąpił, zostając
u rodziców.
Seans nareszcie się rozpoczął, kiedy już prawie nie mieliśmy popcornu, a
cola była w połowie opróżniona. Czułem się podekscytowany, bo wiele słyszałem
już o tym filmie i miałem nadzieję, że nie zawiedzie moich oczekiwań. Po jakiś
piętnastu minutach, gdy akcja nie była jeszcze zbyt wciągająca, skończył nam
się popcorn, więc Marek przeniósł opakowanie na podłogę i znacznie zmniejszył
przestrzeń nas dzielącą. Stykaliśmy się ramionami, przez co poczułem się bardzo
dobrze. Seans nie zachwycał, pokusiłbym się wręcz o stwierdzenie, że nudził,
więc postanowiłem podroczyć się trochę z paskudnie przystojnym chłopakiem,
siedzącym obok. Właściwie w tym momencie doceniłem beznadziejność naszych
miejsc. Może Marek sam to zaplanował?
Podczas gdy jedna ręka wciąż stykała się z tą, należąca do Marka, uniosłem
lewą i przenosząc się bardziej na prawą
stronę zacząłem gładzić go palcami po całej długości ramienia, czując jak
przechodzą przez nie lekkie dreszcze. Oparłem brodę na barku, w taki sposób, że
mój nos stykał się z jego policzkiem. Brązowooki starał się wciąż być skupionym
na filmie, jednak gdy tylko przejechałem
językiem po jego szyi przymrużył oczy. Przeniósł lewą dłoń na moje udo i mocno
je ścisnął. Lizałem go i całowałem, przez co po chwili zjechał lekko z fotela.
Jego dłoń zaczęła jeździć po mojej nodze, zachodząc coraz to wyżej.
-Mmm – mruknąłem mu wprost to ucha, gdy tylko poczułem jego place tuż przy
końcu spodni. Przeniosłem dłoń z ramienia na jego policzek i przysunąłem go do
siebie. Całowałem i lizałem co tylko mogłem. Smakował naprawdę wyśmienicie. Nawet
jeśli w sali było ciemno, mogłem doskonale dostrzec, jak linia jego szczęki
robiła się czerwona od moich pieszczot. Po prostu nie mogłem się powstrzymać. Kiedy
przejechałem językiem po całej jej długości poczułem jak Marek odpina moje
spodnie, by po chwili wsunąć rękę pod materiał zarówno ich jaki i bokserek.
Jęknąłem, jednocześnie zagryzając delikatnie płatek jego ucha, a gdy tyko
poczułem palce oplatające mojego penisa nie wytrzymałem dłużej i przekręciłem
głowę Marka tak, bym wreszcie mógł skosztować ust, które tylko potwierdziły to,
że smakuje niesamowicie. Dokładniej rzecz biorąc czułem słony popcorn, a to
coś, co z pewnością uwielbiam. Nasze
języki od razu zetknęły się ze sobą i rozpoczęły zaciętą walkę o dominację.
Przegrałem ją jednak, kiedy tylko zaczął poruszać ręką wzdłuż mojego krocza, bo
po prostu nie byłem w stanie dłużej walczyć od nadmiaru rozkoszy.
Nie mogę powiedzieć, że Marek był znakomity w swych działaniach. Często
robiliśmy przerwy, by mógł złapać oddech, a poruszając ręką w moich spodniach
mój brzuch był okładany przez jego łokieć, ale i tak…
-Ach – wyjęczałem.
Nie śmiałbym narzekać.
Ta jego nieporadność i cała otoczka tylko bardziej mnie nakręcała. Na dobrą
sprawę, już dawno nikt nie zadowolił mnie w ten sposób, dlatego doceniłem jego
gest. Po jakimś czasie przestaliśmy się całować lecz nasze usta wciąż były
blisko siebie. Patrzył prosto w moje oczy, a ja przymykałem swoje, bo powoli
zbliżałem się do szczytu. Zacisnąłem palce na jego ramionach i jęczałem
nieprzerwanie do jego rozchylonych ust. Nie zdziwiło by mnie to, gdybym okazał
się jego pierwszym. Brązowe oczy skierowane w moją stronę zawierały swego
rodzaju podziw, jakby zachwycało go to, do jakiego stanu mnie doprowadza. Kiedy
czułem, że dosłownie sekundy dzielą mnie od wytrysku, jakimś cudem
przemieściłem dłoń z ramiona na jego twardy, jędrny, pośladek i mocno go ścisnąłem.
Tym razem to Marek jęknął. Prosto w moje usta. Przyspieszył ruchy swojej ręki i
już po chwili poczuł na niej ciepłą substancję. Przypuszczałem, że w szczytowym
momencie nas dwoje usłyszała cała sala lecz na szczęście nikt nie odwrócił się
w naszą stronę. Puściłem pośladek Marka i złapałem za nadgarstek ręki, którą wciąż trzymał w moich
spodniach. Wyciągnąłem ją, po czym dokładnie oblizałem dwa palce, czyszcząc je
od mojej spermy. Chłopak dalej wpatrywał się we mnie w ten dziwaczny sposób.
Przystawił dłoń do własnej buzi i zlizał substancję z pozostałych trzech
palców, co sprawiło, że nabrałem ochoty by przelecieć go nawet tam. W kinie,
podczas seansu. Co swoją drogą było chyba jedną z moich wielu fantazji.
Wpiłem się mocno w jego wargi, czując w nich charakterystyczny smak, przez
co zyskałem chorą satysfakcję. Całowałem go zachłannie, choć po jakimś czasie
czułem, że chłopak jest wykończony. Kiedy zbadałem już dokładnie całą jego jamę
ustną, oraz poznałem całą powierzchnię pleców przez bluzkę, oderwaliśmy się od
siebie, zapiąłem spodnie i położyłem dłoń na kolanie Marka. Nie miałem w
planach odwdzięczać mu się już dzisiaj i widziałem, że on też na to nie liczył.
Siedzieliśmy jednak dalej strasznie blisko siebie, przez co spokojnie mogłem
wdychać jego cudowny zapach zmieszany z nutą jakiś pasujących perfum.
- Dziękuję. – Co jak co, ale uprzejmy to ja jestem. Mocny odcień czerwieni
na policzkach Marka można było dostrzec nawet w takich ciemnościach.
Pocałowałem jeden z nich i wróciłem do oglądania filmu, co jakiś czas
przejeżdżając palcami po całej długości uda chłopaka.
,,Grawitacja” pogrążyła sama siebie, gdy po kilkudziesięciu minutach przerwy w oglądaniu i tak można było się
połapać co się dzieje. Efekty specjalne faktycznie wprawiały z swego rodzaju
zachwyt, bo nie raz patrzyłem na nie szeroko otwartymi oczami i uchylonymi
ustami, przez co niejednokrotnie zostałem wyśmiany przez Marka, jednak film nie
wywołał u mnie zbyt wielkich wrażeń.
Seans skończył się całkiem późno, dlatego od razu po nim Marek odwiózł mnie
do domu. On też był dobrym kierowcą, zupełnie jak Maksymilian. Zastanawiałem
się, czy ja dalej byłbym w stanie sprawnie poruszać się po drodze, bo miałem
dość długą przerwę w jeżdżeniu, a na samochód jak na razie funduszy nie miałem.
Podjechaliśmy pod moją kamienicę i Marek wyłączył silnik. Zaprosiłem go do
środka, jednak niestety musiał wracać do domu, tłumacząc się tym, że z samego
rana miał w czymś pomóc rodzicom.
-Spotkamy się jeszcze? – Spytał, gdy odpiąłem pasy i szykowałem się do
wyjścia.
- Mam nadzieję – odparłem.
Pochyliłem się i mocno wpiłem się w jego wargi, ponownie czując na języku
ten niesamowity smak. Najzwyczajniej w świecie miałem ochotę wylizać go całego,
a sądząc po tym, ile trwał pocałunek,
oraz ile energii wkładał w niego Marek, nie miałby nic przeciwko temu.
Zatrzymaliśmy się jednak w pewnym momencie, gdy moje usta znajdowały się już
przy jego obojczykach.
-Dobranoc Antek.
-Dobranoc Marku.
Odjechał, a ja jeszcze przez chwilę wpatrywałem się w pustą ulicę. Bądź co
bądź, spędziłem z nim naprawdę bardzo dobry czas i nie mogłem się doczekać
następnego spotkania. Nie chciałem jeszcze myśleć o tym, jak pogodzę to z
Maksem. Po jakimś czasie zrobiło mi się zimno, więc szybko wlazłem do góry,
przeskakując po kilka schodów na raz. Kiedy tylko wszedłem do środka mało co
nie wybuchnąłem radosnym śmiechem. W całym mieszkaniu panowała ciemność lecz
odgłosy wydobywające się zza drzwi Zuzy wskazywały, że jeszcze nie śpi… Z
pewnością była pobudzona. Starałem się zachowywać jak najciszej mogłem, by nie
zwracać na siebie uwagi. Zdjąłem buty i szybko się umyłem. Wpakowałem wszystkie
rzeczy do pralki, pozostając jedynie w bokserkach, które jednak musiałem
zmienić, bo zorientowałem się, że ręka Marka nie przyjęła jednak całej
zaserwowanej substancji.
Kiedy wylądowałem w łóżku, napisałem do Marka, jeszcze raz dziękując mu za
dzisiejsze wyjście. Nie mam pojęcia od kiedy stałem się taki milutki, ale
chciałem, żeby chłopak poczuł się wyjątkowo i mam nadzieję, że mi się to udało.
Po kilkunastu minutach zorientowałem się, że przyczyną odgłosów wydobywających
się z pokoju Zuzy, jest pewien osobnik płci męskiej, o imieniu Kamil. Zasnąłem
spokojny, ciesząc się, że oboje mieliśmy dziś udany dzień.
***
Jakoś tak się stało, że w drodze na zajęcia trafiłem znowu na Gabrysię. Nie
wyglądała już tak elegancko jak poprzedniego dnia, co nie zmieniało faktu, iż
prezentowała się dobrze. Miała na sobie czerwone rurki oraz czarny płaszcz,
sięgający jej do połowy uda. Na stopach znajdowały się, podobne do moich,
czarne trampki. Może nie sprawiła, żebym zaczął przeklinać swój homoseksualizm,
ale z pewnością podbiła serca kilku hetero chłopców na wydziale.
- Poznałeś już kogoś od siebie?
- Tylko jednego chłopaka, Franka – odparłem.
- I jak? – Albo chciała na siłę nawiązać rozmowę, albo była ciekawa i w
pewnym stopniu się o mnie troszczyła. Miłe.
- Fajnie, byliśmy na piwie. Okazało się, że jesteśmy z tego samego miasta.
-O, to super – uśmiechnęła się promiennie.
Później rozmawialiśmy już o bardzo mało istotnych rzeczach. O tym, gdzie
warto zjeść w przerwach między zajęciami oraz gdzie można pograć w piłkę nożną.
Założę się, że Franek ucieszy się na tą informację. Nie wiem jak to możliwe,
ale znowu nie wiedziałem kiedy trafiliśmy na uczelnię. Gabrysia była po prostu
bardzo interesującą dziewczyną i czułem jak tworzy się między nami więź.
Pokazała mi, gdzie mam teraz zajęcia, bo oczywiście mój debilizm pokonywał
zdolności orientowania się w rozkładzie i rozeszliśmy się, życząc sobie miłego
dnia.
Droga jaka dzieliła mnie od sali wynosiła co najwyżej sto metrów, a ja w
czasie przemierzania jej zdążyłem już przejrzeć wszystkich stojących pod nią
studentów. Szybko odnalazłem Franka, który siedział na podłodze tuż obok drzwi,
z słuchawkami na uszach. Zapewne nie dostrzegał dwóch dziewczyn, stojących
nieopodal, wręcz pożerających go wzrokiem. Zakwalifikowałem je, jako
desperatki, szukające szczęścia już na samym początku. Później znalazłem też
kilka plastików, mających doskonale wyrzeźbione sylwetki i gładziutkie nogi,
przysłaniane jedynie do połowy uda przez krótkie spódniczki. Po drugiej stronie
drzwi stała całkiem spora grupka, na pierwszy rzut oka ‘normalnych’ ludzi. Byli
tam chłopcy i dziewczyny, żadne z nich nie wyróżniało się niczym szczególnym.
Nie było tam wiele osób, choć z tego co słyszałem, to niektórzy studenci
dochodzą dopiero w listopadzie, z powodu pracy.
Podszedłem do Franka, niezamierzenie sprowadzając na siebie wzrok
wszystkich zgromadzonych osób. Kopnąłem go lekko w nogę, by na mnie spojrzał.
- Nie widzisz, że te laski się na Ciebie czają?
- To dobrze? – jego oczy latały ode mnie do nich i z powrotem.
Prychnąłem i z pożałowaniem pokiwałem głową. Usiadłem obok niego na
podłodze i wziąłem do ucha jedną z słuchawek,
radością rozpoznając dźwięki, które się z niej wydobywały. Uśmiechnąłem
się i poprosiłem Franka o zgłośnienie.
- Trafiłeś wczoraj do domu? – spytałem, gdy piosenka dobiegła końca.
- Jakoś tak – zaśmiał się. Widziałem, że chce o coś spytać, ale się
wstydził.
Z niezręcznej sytuacji wybawił nas wykładowca, który otworzył drzwi do sali
i wpuścił nas do środka. Staruszek wyglądał całkiem sympatycznie, choć
słyszałem, że jego zajęcia są najnudniejszymi na naszym kierunku. W końcu
wszystkie teoretycznie rzeczy są tu nieprzydatne…
Usiedliśmy z Frankiem między innymi studentami w połowie sali. Wykład minął
całkiem szybko i jak przypuszczałem - nie wyniosłem z niego niczego
pożytecznego. Udało nam się jednak poznać te dwie desperatki, które oczywiście
z biegiem czasu skupiły się i na mnie. Nazywały się Marta i Sara, obie zaśmiały
się z trzy razy podczas wypowiadania swoich imion. Ich chichot towarzyszył nam przez
większą część wykładu, choć z drugiej strony podniosły mi samoocenę. Może i
były desperatkami, ale wyglądało na to, że nie wyglądam na takiego
homoseksualistę!
Przyszedł czas na zajęcia praktyczne, które jak na razie zajmowały się
jedynie sprawami organizacyjnymi. Przydały się jednak do poznania reszty
studentów, zaliczających się do grupki tych ‘normalnych’. Oczywiście nie byłem
w stanie zapamiętać zbyt wielu imion, ale zwróciłem uwagę na kilka szczegółów.
Na przykład na to, że jedna z dziewczyn miała wisiorek z literką M; na to, że
chłopak z imieniem zaczynającym się na P miał zgrabny tyłek; na to, że Franek
zauważył to, jak się na niego patrzyłem.
Zdawało mi się, że Franek wiedział. Był po prostu za miły, by spytać wprost.
Umówiliśmy się z resztą grupy na integrację w najbliższy weekend. Czas w ich
towarzystwie upływał mi całkiem dobrze, więc wstępnie mogłem zaliczyć rok akademicki
do rzeczy, która sprawia mi przyjemność.
-Niedługo rekrutacja… - zamyślił się Franek, podczas gdy jedna z
nauczycielek usilnie starała się wpoić nam zasady zachowywania się na basenie. –
Może poćwiczylibyśmy kiedyś?
-Chętnie – szepnąłem. W końcu on chciał zostać bramkarzem, a ja strzelcem.
-Tylko nie mam pojęcia, czy moglibyśmy trenować na boisku tutaj…
Napisałem szybkiego sms’ a do Gabrysi, przepraszając ją za swój nieogar, na
co odpisała jedynie, że jest to całkiem urocze, a trenować możemy do woli.
Zakrztusiłem się, widząc słowo ‘uroczy’, lecz wolałem nie zwracać na to uwagi.
Przecież wcześniej para desperatek udowodniła mi, że nie jestem zniewieściały.
No właśnie!
‘Marek: Słodki jesteś. Spotkajmy się szybko.’
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz